Już kwiecień!

No proszę, jak czas zasuwa, ostatni wpis w styczniu był.
Nie dzieje się niestetyż nic ciekawego, na szczęście nabrałam zdrowego dystansu i już się tak tym wszystkim nie denerwuję.
Willi nie sprzedałyśmy :), ale też przestało nam tak histerycznie na tym zależeć. Jest plan zakończenia upojnej wspólpracy z pośredniczką, zrobienia przerwy i spokojnego poszukania kogoś sensowniejszego. Wiem, że pośrednikom pieniądze przesłaniają widok świata, ale ta obecna jest wyjątkowo denerwująca. nie wspominając już o tym, że nie zna się na domach, zwłaszcza starych i zwłaszcza na ich sprzedawaniu.

Pracę mam obecnie lekką, łatwą i można powiedzieć przyjemną, durną jak cholera, ale za to - względny spokój. Względny, bo są wymagania wyników powstających na zasadzie robienia cudów. Coś dla mnie, przecież jestem magiem hi hi. No prawie... :)
Jesteśmy na etapie zmiany jednego z podstawowych programów, dotychczasowy się rozkraczył.
Zespół jest mały, kilka bab i informatyk. Dwóch dochodzących pełnomocników i dyrektor za szybą.
Nie ma się czym podniecać, ale bywają śmieszne elementy, po kolei od czasu do czasu opiszę.
Na razie stwierdzam brak wynagrodzenia na koncie, ale właściwie nie powinno mnie to dziwić, pewnie za późno wysłali. Luknę rano, jeśli nie będzie, mój ryj będzie słyszalny w całym tym "nowoczesnym biurowcu". Kudłata Mariolka przenosi się z administracji do księgowości, będę mieć wtykę.

Wiosnę czuć, coraz cieplej. Dziś co prawda kilka rzeczy mnie wyprowadziło z przyjemnego nastroju - trochę prania wyfrunęło z balkonu, zanim udało mi się je przytwierdzić  do suszarki, wylało się sporo świeżo zakupionego wysuszacza do lakieru paznokciowego, kotek położył się na świeżo upranej i uprasowanej bluzce. No, takie tam pierdoły.

Jest też smutna wieść, zmarła kuzynka mojej Ewki. Bardzo fajna osoba, pamiętam ją z dawnych czasów. Chorowała na raka jajnika od dobrych kilku lat. Boję się o Ewkę, wczoraj byłyśmy w ulubionej galerii i wydała mi się jakaś depresyjna, a dziś to.
Muszę poświęcić jej więcej uwagi i wspierać, bo ja jestem histeryczna, ale ona bardzo delikatna psychicznie.


NERWY

 Mam straszliwe nerwy, nie potrafię sobie z tym poradzić, zawsze tak było, ale przecież mam powody. Cukier mi urosnie na pewno, a może i ciś...