Ducha

 Moja koleżanka z dawnych czasów, gdy za młodu pracowałam w stacji krwiodawstwa, moja pierwsza praca. Ducha, czyli po prostu Danuta - z czasem przylgneło do niej to przezwisko, już nie pamiętam, skąd sie wzięło, chyba jej szwagier tak się do niej zwracał.

Mówiłyśmy do siebie: pani Ducho i pani Małgocho😁...

Od lat mieszka w Stanach, co kilka lat zjawiała sie w Polsce - sprawy rodzinne, a wtedy sie spotykałyśmy. Wymienialyśmy tez maile, ostatni przed zarazą. Teraz bardzo chciałabym się dowiedzieć, co u niej, czy udało sie zawalczyć z wirusem.

Cóz, niestety nie otrzymałam odpowiedzi i obawiam sie, ze wydarzyło sie cos złego w jej rodzinie, w koncu w obecnej rzeczywistosci nie można wykluczyc nieszczęścia związanego z pandemia.

Jak na razie cisza, próbuję nie tracić nadziei.

Zaraza brrr

 Znów nowy wariant... Pewnie znów dopadnie mnie smutek, ale zrobię wszystko, by mnie nie pozarł, bo to szkoda czasu na rozpacze z powodów zaraźliwych.

Nie chadzam obecnie do galerii, do kina ani innych kulturalnych przybytków, co mnie wkurza. Czekam na wiosnę, można bedzie się przejsć spacerowo, odwiedzić parki, wystawy tak, by nie zbliżać sie do ludzi.

Nie używam szczepien z powodów zdrowotnych czyli przeciwwskazan lekarskich. Co do tych ostatnich, teraz jakby nieco doktory zmieniają optykę. Cóż, trza używac własnego rozumu i zadawać pytania np a co będzie jeśli przydarzy się to albo to?...

To już wolę izolację, i tak już będe się oglądać za siebie, nosić maske niczym Azjaci i obawiać nawet, jeśli sytuacja sie poprawi znacznie. Cóz, ma sie lepszą orientację w tych sprawach wirusowych ze względu na wykształcenie, a to powoduje, że trza z tej wiadomości korzystać.


Nowe mieszkanie - nowe życie!

 Hurra hurra wracam chyba na dobre do stukania na blogu. Lubię to, można napisac, co się mysli :)))

Co do konkretów, mieszkamy w nowym cudownym mieszkaniu i nie pamiętamy trudów i męki obsługiwania tego antycznego dziadostwa willi naszej pohitlerowskiej.

Nigdy nie pałałam chęcią posiadania domu, a całe życie w takowym mieszkałam. Tak zwane dbanie o domostwo napawało mnie odrazą. na koniec jeszcze, gdy już ojca i Zbigniewa zabrakło, spadło na mnie koszenie trawy no fuj.

W sprzedazy pomogła pandemia, ludziska niektórzy posiadają duzo gotówki tudzież zdolnosć kredytową i w obecnych warunkach chętnie wyskakują z pieniędzy zakupujac nieruchomości. W naszym przypadku zakonczyło się gęganie, marudzenie, chęc oskubania nas, wszystko poszło gładko, dom kupili panstwo którzy sami na co dzien zajmują sie deweloperką, wiec dadzą rade. Remont już na ukonczeniu, poszło błyskiem, ludzie młodzi, zamożni, obrotni, no i na zdrowie!

A my tu, mama chodzi i głaszcze, głównie grzejniki - ciach i grzeje, w druga stronę - przestaje!

Jedynie po po porzuceniu pracy nieco gorzej z funduszami. Dysponuję niestety niezbyt imponującą emeryturą i choć choć nie musze się ograniczać wyłącznie do niej, powinnam oszczędzac.

Trochę się obawiam jak wszyscy o los zasobów, nie są one specjalnie duże, ale zawsze, a w obecnych czasach nie wiadomo, co będzie.

Nie powiem, wydałam nieco na moje piękne ubrania, dodatki i przede wszystkim obuwie. Nie żałuję!!! Musiałam uzupełnic garderobę, schudłam i trudno, żebym chadzała w worach albo starych szmatach. Obecnie nie muszę się martwić, wszystko mam i w dobie zarazy i trudności z tym związanych mogę się smiać.

Pragnęłam świętego spokoju i go mam! A co do reszty - nie mam na wszystko wpływu, więc staram sie zachowac dystans i równowagę, 

Co najważniejsze - kocur pokochał mieszkanie, szczęśliwy, więcej je, nieco nawet przytył, leniwy jak zawsze ale zdarza sie ze urządza dzikie biegi. Takie zachowanie świadczy o tym, ze się dobrze w nowym miejscu czuje i jest tu szczęśliwy, zatem wszyscy troje jesteśmy w tym temacie zgodni.

NERWY

 Mam straszliwe nerwy, nie potrafię sobie z tym poradzić, zawsze tak było, ale przecież mam powody. Cukier mi urosnie na pewno, a może i ciś...