Moja koleżanka z dawnych czasów, gdy za młodu pracowałam w stacji krwiodawstwa, moja pierwsza praca. Ducha, czyli po prostu Danuta - z czasem przylgneło do niej to przezwisko, już nie pamiętam, skąd sie wzięło, chyba jej szwagier tak się do niej zwracał.
Mówiłyśmy do siebie: pani Ducho i pani Małgocho😁...
Od lat mieszka w Stanach, co kilka lat zjawiała sie w Polsce - sprawy rodzinne, a wtedy sie spotykałyśmy. Wymienialyśmy tez maile, ostatni przed zarazą. Teraz bardzo chciałabym się dowiedzieć, co u niej, czy udało sie zawalczyć z wirusem.
Cóz, niestety nie otrzymałam odpowiedzi i obawiam sie, ze wydarzyło sie cos złego w jej rodzinie, w koncu w obecnej rzeczywistosci nie można wykluczyc nieszczęścia związanego z pandemia.
Jak na razie cisza, próbuję nie tracić nadziei.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz