Ksiądz

 Ha! W szpitalu gadałam z księdzem. Nie dlatego, że jak trwoga, to do boga. Po prostu poczułam, ze się rozpadam zdrowotnie i postanowiłam zrobić porządek. Powiedziałam księdzu, ze w zasadzie nie jestem wierząca, ale ze jestem wychowana w wierze katolickiej, do buddysty raczej się nie zwrócę. Miałam księdzu coś do powiedzenia, on mnie wysłuchał, udzielił rozgrzeszenia i otrzymałam komunię. Najpierw jednak była pokuta, ksiądz zapytał, czy umiem się pomodlic. Byłam przygotowania, czyli Ojcze Nasz i Zdrowaś. Ksiądz przewodził, a ja dałam radę.

Kolega, któremu te historie opowiedziałam, orzekł, ze zmanipulowałam księdza. Ale to nieprawda i bardzo księdzu dziękuję i go szanuję.

Tyle...

 Tyle się działo, a wszystko w zasadzie bez znaczenia. 

Nudy, w maju się pochorowałam, odpuściłam w cukrzycy, w dodatku wdało sie zapalenie płuc i wylądowałam w szpitalu w śpiączce.

Wyszłam z tego w zasadzie bez szwanku, muszę brac insuline, ale jak będzie, to się zobaczy. Będę szukać pracy, lubię wyrzucac pieniądze w błoto, a teraz już nie za bardzo mogę. Nie to, zebym miałam umrzeć z głodu, ale co to za przyjemnosc szanowac pieniądz. Pieniądz słuzy do sprawiania sobie przyjemności.

Zobaczymy, czy się uda. No i najwazniejsze, czy bede mieć siły. Zauwazyłam, ze trochę straciłam na powerze, ale też może to wynik bezruchu.

 

NERWY

 Mam straszliwe nerwy, nie potrafię sobie z tym poradzić, zawsze tak było, ale przecież mam powody. Cukier mi urosnie na pewno, a może i ciś...