Stado

Mam kota i jest to dla mnie wielkie szczęście, ale kiedyś, można rzec, żyłam w stadzie. W naszym domu było zawsze kilka psów i kotów, w tym kilka na przechowaniu albo te, które się przybłąkały.
Pamiętam te czasy, byłam częścią stada i był to dla mnie zaszczyt. Niestety, było minęło - ojciec zmarł, mój mąż tez, zostałyśmy z mamą w dużym domu i o jednym kocie.
Ktoś mógłby spytać, w czym problem, ano w codziennej praktyce, moja mama nie ma siły na spacery z psem, a szanowny pan kot nie znosi konkurencji, ja zaś większość dnia spędzam poza domem. Trzeba myśleć realnie.
Wspomniawszy jednak niedawno te szczęsne czasy płakałam rzewnie. Musiałam jednak szybko się uspokoić, bo kot mój nie znosi, gdy płaczę i kiedyś nawet boleśnie mnie zaatakował.
Zobaczymy, co przyniesie przyszłość, na razie jest jak jest.

Moc powraca :)

Moja mama, gdy wspomniałam, że źle się czuję, bardzo popierała tygodniowe zwolnienie mówiąc, że dobrze sobie odpocząć. Ale tak naprawdę bez wirusa w mym organizmie czuję się bardzo dobrze, osłabienie dopiero podczas infekcji. Obecnie czuję przypływ sił, z czego bardzo bardzo się cieszę, tak naprawdę wolę siedzieć w kancelarii i udzielać się zawodowo, niż gnić w chacie.
Szanowna szefowa słała już dziś obłudne esemesy, chce wiedzieć kobita, kiedy mrówa wraca, bo mrówa jest pracowita i skuteczna. Mogłam ją ucieszyć :).

NERWY

 Mam straszliwe nerwy, nie potrafię sobie z tym poradzić, zawsze tak było, ale przecież mam powody. Cukier mi urosnie na pewno, a może i ciś...